top of page

Zrozumiałam, jak ważna jest inwestycja w życie duchowe moich dzieci — świadectwo Asi



Bank dobrych pomysłów


Na blacie w kuchni — między maselniczką a ekspresem do kawy — mamy słoik. A w nim kartki z propozycjami aktywności, które możemy jako rodzina wykonywać wspólnie w czasie wolnym. A jak się ten słoik ma do programu Mama - córka? Dla mnie jest on też takim bankiem dobrych pomysłów, które mogą być w większości wielokrotnie powtarzane.


Wspólne wzrastania w wierze


Oczywiście, nie do przecenienia jest fakt, że zadania proponowane przy omawianiu konkretnej świętej dały nam (mamie i dwóm córkom, 5 i 11 lat) gotowy scenariusz na wspólne i kreatywne spędzenie czasu, dzięki czemu powstała przestrzeń do lepszego poznawania siebie nawzajem i odkrywania naszych wrażliwości, uczenia się czegoś nowego, a przede wszystkim — mocno w to wierzę — do wspólnego wzrastania w wierze.


Doceniam również to, że poza konkretnym dniem rozpoczęcia — kiedy to razem mamy i córki spotkały się online — i nowymi materiałami (które otrzymywałyśmy co dwa tygodnie), mogłyśmy kroczyć własnym tempem, na naszej drodze do świętości.


Gdzieś w maju (ze względu na ogrom różnych spraw zawodowych i rodzinnych), zgubiła się nam św. Zelia Martin. Teraz od dłuższego czasu „wałkujemy” św. Urszulę Ledóchowską.


Bułeczki św. Hildegardy trzeba było powtarzać, bo były tak smaczne, zasady domowe przeistoczyły się w zasady korzystania ze smartfona, które nadal dopracowujemy w burzliwych rozmowach, „Wspomnienia dzikusa” siostry Urszuli Ledóchowskiej w wersji audio tak nas poruszyły, że zdobyłyśmy książkę i jesteśmy zachwycone tą lekturą. Przy okazji wróciłyśmy do kilku książek o tej świętej, które mamy w naszej biblioteczce.



Dużym atutem tego programu jest również to, że wraz z zapoznawaniem córek z pięknymi przykładami świętych kobiet, mogę w tym samym czasie korzystać z materiałów stworzonych dla dorosłych uBOGAconych. Mam też to szczęście, że w mojej uBOGAconej grupie dzielenia realizujemy program uBOGAcONA na drodze do świętości, a więc mogę w kobiecym gronie dzielić się przemyśleniami i uBOGAcać się dzieleniem innych niewiast, w oparciu o przykłady świętych i błogosławionych.


Nikt za nas tego nie zrobi


Naturalnie, jak każdy program uBOGAconej, również i ten wymaga czasu i pracy, a przede wszystkim wytrwałości i zaangażowania. Nikt za nas nie pokoloruje kolorowanek, nie zorganizuje nam wolnego popołudnia na zapoznanie się z kolejną świętą. Gdybym nie miała przekonania, że program Mama-córka stanowi wartość, która może wnieść dobro do naszego rodzinnego życia, gdyby nie było we mnie pragnienia wspólnego podążania w wierze ku Bogu (w czym ten program może pomóc), to byłoby trudno wytrwać oraz zainspirować córki.


I tu moja osobista refleksja dotycząca naszej realizacji programu: gdy tylko o nim usłyszałam, od razu wiedziałam, że chcę w nim wziąć udział. Miałam wielkie pragnienie w sercu, ale okazało się, że to nie wystarczy. Nie dopilnowałam tak prozaicznej rzeczy, jak zaplanowanie czasu w naszej codzienności. Po raz kolejny przekonałam się, że na rzeczy ważne trzeba znaleźć czas, zobowiązać się do czegoś konkretnego i w tym zobowiązaniu starać się trwać, a nie liczyć na to, że jakoś to będzie.


I tu istotne dla mnie odkrycie: trudno mi przypomnieć sobie jakich owoców się spodziewałam po tym programie, gdy zaczynałyśmy, natomiast teraz rozumiem, że mogą być one dla mnie nieoczywiste, a może nawet nigdy ich nie zobaczę. Życie duchowe moich dzieci jest przecież tajemnicą znaną tylko Bogu. Mocno do mnie dotarło również to, że inwestycja w życie duchowe Oli i Helenki, jakkolwiek górnolotnie to może zabrzmieć, to coś najwznioślejszego i najważniejszego dla mnie jako ich mamy.


Kolejna rzecz to zgoda na fakt, że dzieci mogą odmówić współpracy (życie!) i zostaje mi tylko cierpliwie zachęcać, proponować. Kiedy jedna z córek się buntowała i nie chciała z nami pracować, najlepiej było wytrwale iść z drugą, bo przecież jedno niepowodzenie, a nawet kilka, nie odbiera sensu podążania drogą.





Musiałam też otworzyć się na to, co przynoszą dzieci, jakie mają pomysły, czy potrzeby; program miał nam przecież pomóc, zainspirować do czegoś, co niekoniecznie musi się znajdować w kartach pracy. A najcenniejszym moim odkryciem jest zrozumienie, że formację duchową dzieci, szczególnie teraz, powinnam traktować poważnie.


Szkoła, koleżanki, internet, nawet lekcje religii, to w obecnym czasie za mało, i raczej tam nie poznają wartościowych lektur duchowych (odpowiednich do swojego wieku), ani nie będą się modlić Słowem Bożym, zainspirowane jakimś youtuberem.


Tutaj wielką inspirację znalazłam w rodzinie Zelii i Ludwika Martin (w programie pojawiają się osobno mama — Zelia oraz córka — św. Tereska). Zobaczyłam, że tworzenie atmosfery sprzyjającej wzrostowi w wierze w moim domu mogę zacząć ode mnie samej, poprzez autentyczną modlitwę, regularne życie sakramentalne, staranne i naznaczone Bożą uważnością wypełnianie codziennych obowiązków oraz świadectwo dobrego życia z innymi, i tylko w taki sposób mogę, z Bożą pomocą, tę wiarę przekazać bliskim.


Lubię powtarzać (chyba za św. Ignacym ;-)), że nie doświadczenie uczy, ale refleksja po nim. Chętnie więc poznam przemyślenia innych uczestniczek programu.


Asia

 

Polecamy:


Nie przegap :-)



123 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page