top of page

Najpiękniejsze Między Niewiastami

„Wspaniałym środkiem, aby cieszyć się Bogiem, jest przyjaźń z Jego przyjaciółmi”

- św. Teresa z Avila



Jak wygląda prawdziwe spotkanie „między niewiastami”? Bardzo często, gdy o nim myślę, przypominam sobie opisane w Ewangelii św. Łukasza spotkanie Maryi i Elżbiety. Spotkanie dwóch pięknych, pobożnych kobiet, które wiele dzieli, ale jeszcze więcej łączy. Spotkanie pełne serdeczności, uścisków, dobrych słów, modlitwy, uwielbienia i zapewne – choć niewiele mówią nam o tym Ewangelie – rozmów na ważne dla nich tematy. Dzielenie się tym, co czują i tym, o czym myślą, tym, co je boli i tym, o czym marzą. Dzielenie się tym, co niecodzienne i tym, co powszednie, takie zwyczajne. Wspólne odkrywanie stanu błogosławionego. Niecodzienne spotkanie w codzienności, przeniknięte miłością do Boga. Spotkanie dwóch kobiet, które wcale nie muszą być razem, które wcale nie ślubowały sobie tej wierności, a jednak wybrały tę przyjaźń i ten czas umocnienia.  


Zachęcam Was gorąco do rozważania tego fragmentu: Łk 39-56.  A ja pragnę podzielić się tym, czego o przyjaźni uczy mnie spotkanie Maryi i Elżbiety.


Jakie są ważne elementy pięknego spotkania między niewiastami? 


wyjść od siebie


Maryja, gdy słyszy wieść o stanie błogosławionym swojej krewnej, wychodzi z domu. Wychodzi, jak to dziś zwykło się mówić, ze swojej strefy komfortu. Nie skupia się jedynie na tym, co przydarzyło się Jej. Myśli o Elżbiecie. Wychodzi z miejsca, które jest Jej znane, zostawia swoje sprawy, swoje plany, by iść do krewnej. By jej pomóc. Ale nie tylko. Idzie też dla siebie - by zaczerpnąć siły. By się ubogacić. A także, by zobaczyć znak dany Jej i zapowiedziany przez Posłańca. Maryja podejmuje ogromny wysiłek, i trud, a nawet ryzyko. Tak, przyjaźń to także wysiłek i... ryzyko!


A ja? Czy potrafiłabym tak szybko zmienić swoje plany? Czy tak po prostu zostawiłabym swój dom na trzy miesiące i pobiegła do kobiety, która mnie potrzebuje?


iść z pośpiechem


Maryja działa pospiesznie. Nie musi to wcale oznaczać, że działa chaotycznie czy nerwowo. Nawet niekoniecznie chodzi tu o czasowy pośpiech. Chodzi o coś więcej - o gorliwość, energię, zapał, zaangażowanie. Ona chce iść do Elżbiety! Ona tego pragnie, nie może się już doczekać, nie ma ani chwili do stracenia (zwłaszcza, że droga przed nią całkiem długa!). Nie rozważa za długo, nie kombinuje, nie myśli, czy wypada, czy to się opłaca. Po prostu idzie!


A ja? Czy z podobnym zaangażowaniem potrafię wybiec do przyjaciółki w potrzebie?  

przybyć do niej  


Maryja wchodzi do domu krewnej i pozdrawia ją. Jest u niej. Wchodzi na jej terytorium, by dzielić z nią najważniejsze, niezrozumiałe przez innych wydarzenia i doświadczenia. Tutaj już całkowicie jest dla Elżbiety, u niej. Z nią.


A ja? Czy potrafię być u kogoś? Czy mam odwagę wejść pod czyjś dach, odrywając się choć na chwilę od tego, co jest moje? 


afirmować, przyjmować i widzieć więcej


Elżbieta z radością wita Maryję. Czym zasłużyła sobie na ten zaszczyt, że Matka jej Pana przyszła do niej?... Ona widzi więcej! Od razu! Elżbieta z pokorą i wielką otwartością przyjmuje Maryję – młodszą krewną, dobrze jej znaną dziewczynę, jako matkę samego Pana - Jej Pana! Oczami wiary zobaczyła nie tę samą Maryję, którą znała od lat. Ujrzała w niej kobietę prawdziwie wybraną przez Pana! Elżbieta przyjmuje ją w swoim domu, nie tylko zgadzając się na przekroczenie granic jej mieszkania. Pozwala Maryi być uczestniczką jej codzienności i zmagań. Przyjmuje ją. Elżbieta daje jej także dostęp do swojego serca - do tego najważniejszego terytorium


A jak ja otwieram drzwi mojego serca dla innych kobiet? Czy oczyma wiary potrafię dostrzec w nich siostrę w Panu? Czy potrafię dostrzec ich piękno?


Robert Anning Bell Mary In the House Of Elizabeth

On w centrum


Widzą siebie, swoje piękno, swoje dary. Ale w centrum ich spotkania, niejako siłą napędową i sensem - jest Bóg. Tak, On łączy je niesamowitą nicią jedności - jednego celu, pragnienia. O Nim mówią, Jego wychwalają, dla Niego żyją. I jestem pewna, że umacniają się w tym wzajemnie.


Co jest fundamentem moich relacji między niewiastami? Czy nasza wiara w Bogu i zaufanie Jemu ma swoje centralne miejsce? Czy potrafię modlić się z przyjaciółkami/innymi kobietami i rozmawiać z nimi o Bogu?


dzielić codzienność


Trzy wspólne miesiące to naprawdę długi czas. Na pewno nie obce były im różne emocje, także zmęczenie. Co mogły robić? Jak wyglądały ich poranki i wieczory? Też jesteście ciekawe? ;-) Urzekł mnie obraz Roberta Anninga Bella. Uchwycona ich wspólna chwila. Najpierw zachwyciłam się tą estetyką, a za chwilę pomyślałam, że jakoś tak jest bez emocji. Gdzie te radosne okrzyki, powitania i Magnificat? Tutaj jest cisza, milczenie, zamyślenie. Ale przecież to tylko ułamek tego, co działo się w domu Elżbiety. Może przed chwilą śmiały się, może właśnie odpoczywają po całym dniu pracy? Elżbieta czyta (modli się?), Maryja szyje (może coś do niemowlęcej wyprawki?). Jest im dobrze, bezpiecznie. Jest tak cudownie spokojnie i zwyczajnie. I nawet anioł, spoglądający przez okno, wydaje się taki... codzienny.


Moja codzienność między niewiastami. Czy potrafię dostrzec piękno zwyczajnego, prostego.... bycia razem? Czy tworzę taką przestrzeń?



Katarzyna Marcinkowska



 

Jeśli są Ci bliskie te tematy, być może zainteresuje Cię również program:




719 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page