top of page

Rozkwitam między niewiastami

Zaktualizowano: 2 cze 2021

Magda, bardzo bliska mojemu sercu, porównała kiedyś swoje przyjaciółki do muszelek znalezionych na plaży - każda inna, każda wyjątkowa. To prawda! Każda inna - kobieta, a także i relacja. Ja dziś patrzę na kwiaty w podobny sposób - wiele je łączy, ale są jednak inne. Każdy z nich jest piękny i pokazuje mi coś innego o kwiatach.


Budzi we mnie inne odcienie uczuć (tak, zachwyt też jest stopniowalny), inne skojarzenia. Dziś szczególnie patrzę na moje kwiaty balkonowe. Pierwszy raz mam ich całkiem dużo! Wprost nie mogę uwierzyć, że tyle lat ich nie było! Miałam zawsze miliony usprawiedliwień, a niektóre argumenty były całkiem dobre. Na tyle dobre, że mnie przekonywały. A to czas, a to pieniądze, a to praca przy nich, a to pytanie o sens - czyli po co mi w ogóle te doniczki z kwiatami, a gdy w końcu okazało się, że moje mieszkanie ma najpiękniejszy balkon świata (oczywiście mówię to z przymrużeniem oka, ale w jego urokliwości jest dużo prawdy), to nie mówiłam: ale cię ukwiecę!, tylko: za dużo u ciebie słońca, nic tu nie urośnie!... (Tak, złemu ogrodnikowi przeszkadza nawet... słońce.)


Ach te pelargonie!


Pamiętam, jak moja mama co roku na wiosnę kupowała pelargonie (i nadal to robi!), a potem sumiennie o nie dbała - podlewając, pielęgnując, pilnując przed wiatrem itd. Owszem, cieszyły oko, zwracały uwagę, ale przyznaję, że kiedyś nie rozumiałam jej zachwytu nad tymi kwiatami. Tym bardziej, że potrzebowały ogromu starań, a nie dawały obietnicy na dłuższy czas relacji z nimi.


Dziś widzę w tym piękny obraz wielu relacji między kobietami. Tych, które dane są nam na jakiś etap naszej drogi. Też wymagają pielęgnacji, zaangażowania, czasu. O, i to jak dużo! Umacniają nas, uczą czegoś, a czasem zmieniają całkowicie nasze życie. Choć są tylko na jakiś czas. Takie są relacje - mają wpływ. Nie zostawiają nas takimi samymi...


Ja sama zostałam obdarzona wieloma takimi relacjami. Takimi, które trwały kilka miesięcy czy kilka lat - zmieniały się czy traciły na intensywności. Wiele dróg się rozeszło, a ja kiedyś widziałam tylko to - ten koniec. Widziałam go jako porażkę, potwierdzenie tego, że nie umiem dbać o relację, że nie jestem warta czyjegoś czasu, itd. Czasem nawet podejmowałam próby ratunkowe, ale zazwyczaj okazywało się, że to nie działa. Nie tak jak ja bym chciała. (Co wcale mnie nie dziwi ;-) )


Dziś widzę te relacje jako dary. Sezonowe. A ta perspektywa budzi we mnie ogromną wdzięczność - wobec tych niewiast, a przede wszystkim wobec Boga - że połączył nasze drogi! Nie obrażam się już na innych, ani na siebie - że niektóre relacje się zmieniają, urywają czy kończą. Tak jak nie obrażam się na pelargonie, że są ze mną jakiś czas. (Dziś wiem, że można też próbować je przezimować, ale pozostańmy przy nich jako pewnym obrazie ;-) ) Oczywiście uznanie tego końca wymaga rozeznania. Czy to wyciszenie wynika z tego, że nasza droga się zmienia, że teraz powstaje miejsce na nowe relacje i inne dary, czy jest to po prostu kwestia mojego/czyjegoś zaniedbania?...


Im bardziej rozważam temat kobiecych relacji, tym bardziej dostrzegam, że to są te przestrzenie naszego życia, w których potrzebujemy dużo Bożego światła! Jego spojrzenia! Jego wsparcia, Jego prowadzenia - oddawania Jemu naszych kroków w tych relacjach. Naszych pragnień, trosk, naszych dróg! naszego rozkwitania!


Gdybyśmy zrobiły więcej miejsca Jemu - tutaj między nami niewiastami - może mocniej doświadczyłybyśmy tego, co znaczy uBOGAcONE? Tego, ile możemy, gdy połączymy siły, okażemy sobie wsparcie i obierzemy wspólny cel: Niebo?... (Jeśli zastanawiacie się, czy to jest możliwe, koniecznie sięgnijcie do Księgi Rut i do najpiękniejszego między niewiastami).



Jest oczywiście znacząca różnica między kwiatami a relacjami. Kiedy sadzę petunie, mam świadomość, jak (nie)długo będą ze mną. To nie umniejsza mojej radości ani sensu tej naszej małej ludzko-kwiatowej relacji. Już wiem, że warto to robić. Zaczynam rozumieć moją mamę. Kiedy jednak wchodzę w relacje z inną kobietą - nie wiem jeszcze, jak ta relacja będzie się rozwijać, jak długo będziemy szły razem, ile będziemy mieć wspólnych doświadczeń, jak wpłyniemy na siebie. Kiedy myślę o własnej drodze między niewiastami, widzę, ile tu było niespodzianek! Wiem, że sporo zależy ode mnie i od niej, ale też nie wszystko jest po naszej stronie. Wiem, że i tu - dokładnie w tym miejscu - jest Ogrodnik, który wie lepiej. A mnie mówi: Ja czuwam. Rób swoje, ja będę robił swoje.


Są oczywiście i relacje, które trwają latami, a nawet całe życie... One też się zmieniają, ale są wciąż żywe. Jak wieloletnie kwiaty!


Życzę Wam z serca, byście były obdarzone wieloma relacjami z kobietami!

I byście miały siłę i motywację dbać o nie jak o te kwiaty!

Katarzyna Marcinkowska



103 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page